30 maja br. po raz trzeci odbył się festiwal Matsuri Piknik z Kulturą Japonii, byłam na nim razem z Hanja Unni, niestety z powodu końca roku szkolnego nie miałyśmy czasu wcześniej napisać relacji. Projekt ten koordynowany był przez Ambasadę Japonii, Klub Japoński w Polsce oraz Stowarzyszenie Pracodawców SHOKOKAI. Uczestnicy mogli zwiedzać stoiska od 11.30, jednak ja jako wolontariuszka na Torwarze byłam od ok. 8.00, przygotowywałam stoisko yukat oraz mogłam zobaczyć próby artystów występujących podczas festiwalu na scenie.
Od rozpoczęcia festiwalu do godz. 14:00 pracowałam na stoisku yukat (rodzaj lekkiego japońskiego stroju wykonanego z bawełny) szkoły WSJJ (do której chodzę na zajęcia). Nie chwaląc (^-^) się mogę stwierdzi, że nasze stoisko przyciągało tłumy chętnych i było jedną z większych atrakcji tegorocznego Matsuri. Choć zakłdanie yukat zaczynaliśmy dopiero o 12:00, już pół godziny wcześniej chętni ustawiali się w kolejce. Oczywiście wszyscy nasi wolontariusze pracowali najszybciej jak mogli, jednak kolejka cały czas rosła! Muszę przyznać, że to było nie lada wyzwanie (^.-)
Z powodu pracy na stoisku niestety nie mogłam zobaczyć wszystkich atrakcji i występów odbywających się przed 14:00. Nie widziała min. ceremonii otwarcia, pokazu sztuk walki i tańca nowoczesnego MASHU, czego bardzo żałuję. Nie zdążyłam również na pokaz kaligrafii wielkoformatowej Warsaw University Shodo Club (Ryotaro Sakamoto i przyjaciele), ale na szczęście Hanja Unni na moje życzenie zrobiła kilka zdjęć. Dla zainteresowanych, którzy również nie mogli tego zobaczyć na facebooku szkoły WSJJ jest wstawiony filmik
(https://pl-pl.facebook.com/japonski).
Na szczęście udało mi się zobaczyć taniec yosakoi grupy Sakuramai Poland, która jak pisałam we wcześniejszym poście o Matsuri, występowała już w zeszłym roku. Bardzo lubię ich występy i polecam zobaczenie jednego z nich, jeśli ktoś nie miał jeszcze takiej okazji. Jestem skłonna stwierdzić, że był to jeden z ciekawszych pokazów na festiwalu. Tancerze podczas swoich pokazów wprost tchną energię we wszystkich widzów, od razu ma się ochotę śmiać i tańczyć XP
W przerwach między występami można było przejść się po stoiskach japońskich zabaw i gier - shogi, kendama. Podziwiać wystawy bonsai i ikebany, obserwować malarstwo tuszem lub zrobić sobie zdjęcie na tle kwitnących wiśni. Kto miał więcej czasu i zdolności manualnych mógł spróbować swoich sił przy wykonaniu origami lub kiri-e. Niedaleko wejścia ustawiono wielką mapę Japonii, przy której zainteresowani brali udział w ankiecie na miejsce, które najbardziej by chcieli zobaczyć.
Następnie uczestnicy mogli posłuchać koncertu gry na shamisenie, japońskim instrumencie strunowym oraz posłuchać tradycyjnych, japońskich pieśni. Na początku w duecie wystąpił Masato Yokoe oraz Monika Zachaj. Później przyszła kolej na gości z Japonii - Hagoromo. Muszę przyznać, że wokal naprawdę mnie zaskoczył, szczególnie, że jeden z piosenkarzy zatrzymał się na tydzień w moim domu i choć zdążyliśmy się już poznać przed Matsuri, nadal nie wiedziałam jak brzmi pieśń folkowa w jego wykonaniu. Wśród uczestników, szczególnie tych z Polski, największe poruszenie wywołała "Szła dzieweczka do laseczka" w japońskiej wersji językowej!
Dla miłośników bardziej współczesnej muzyki też się coś znalazło. Mogliśmy posłuchać koncertu J-POP w wykonaniu Julii "Aralki" Bernard (która również w zeszłym roku odwiedziła scenę Matsuri) razem z pianistą Pedro Pedrito, którzy pracują razem już od roku, oraz Mayi R & Malerai.
Pomimo przerw między występami nie dało się obejrzeć wszystkich jednocześnie zwiedzając wszystkie stoiska! Dlatego też, zrobiłyśmy sobie przerwę od oglądania - ominął nas teatr no Ryokurankai i konkurs Miss yukaty - jednak bardziej zainteresował nas mleczny napój z zieloną herbatą oraz yakisoba (a to już świadczy o nas!). Wszelkie stoiska gastronomiczne znajdowały się w korytarzu otaczającym trybuny. W tym roku również można było spróbować takoyaki, które szybko się wyprzedały! Poza takoyaki kupić można było wcześniej wspomniane yakisoba, kare, sushi (oczywiście), produkty z zielonej herbaty oraz deser kakigori (mam zamiar go zrobić w domu, więc napiszę Wam co i jak ;) ). Na pierwszym poziomie znajdowały się też stoiska z produktami rodem z Japonii - wachlarze, książki, daruma, przywieszki i inne gadżety. Troszkę źle ulokowano mały ring, na którym odbywały się mniejsze pokazy sztuk walki, ponieważ jeśli się doda kolejki do stoisk z jedzeniem oraz widownię stojącą wokół ringu robi się nie mały tłum, utrudniający przejście...
Później czas przyszedł na ostatnie piętro. Znajdowała się na nim wystawa prac z Środkowo-Wschodnio Europejskiego Konkursu Kaligrafii, obok niej za darmo można było dostać swoje imię napisane po japońsku (w katakanie). Sale zostały poświęcone różnym sztukom japońskim, tak więc była ceremonia parzenia herbaty, teatr no, japońskie łucznictwo (kyudo), katany i zbroje samurajskie. Odbywały się tam też warsztaty z języka japońskiego dla początkujących. Pełnoletnie osoby mogły spróbować alkoholi rodem z Kraju Kwitnącej Wiśni - sake, umeshu oraz piwa.
Na koniec wróciłyśmy na koncert taiko (TAIKO CONNECTION), czyli pokaz gry na japońskich bębnach. Ta sama grupa występowała podczas ceremonii otwarcia festiwalu oraz podczas tańca bon-odori (na zakończenie Matsuri). Wbrew pozorom występ bębniarzy okazał się dość spektakularny. Dla wszystkich zainteresowanych podczas festiwalu prowadzone były warsztaty z gry na taiko, niestety znajdowały się przy wejściu na Torwar i wiele osób na nie nie trafiło po wejściu do środka. Po koncercie taiko przyszedł czas na ogłoszenie wyników konkursu Miss yukaty oraz wręczenie nagród. Cały festiwal zakończył taniec bon-odori, w którym mogli wziąć udział wszyscy goście.
Po raz kolejny w Warszawie, choć na chwilę mogliśmy zanurzyć się w tak ciekawą kulturę jak ta japońska. Myślę, że różnorodność atrakcji sprawiła, że nawet ktoś na co dzień nie zainteresowany Krajem Zachodzącego Słońca, dobrze się bawił. Natomiast ja, dzięki spędzeniu całego Matsuri we własnej yukacie, czułam się jak na prawdziwym japońskim festiwalu!... no prawie, miejmy nadzieję, że organizatorzy przeczytają ten post i wezmą sobie do serca to co zaraz napiszę - czy warszawska impreza nie przypominała by jeszcze bardziej japońskiego matsuri, gdyby znaleźć jakieś tańsze miejsce na świeżym powietrzu? Dzięki temu można by rownież ograniczyć liczbę sponsorów, których stoiska psuły całą atmosferę... Cóż, kończę swój post mało pozytywnym akcentem, nie? (=^ω^=)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz